niedziela, 19 czerwca 2016

Goplanica rok później ;)

Plany co innego, rzeczywistość co innego - jak to w życiu !

Miałem spędzić ze znajomymi 3 dni nad Krążnem w terminie 16-19 czerwca. Tak się złożyło, że przesunięto mi o tydzień egzamin na studiach i nie mogłem pojechać. Głód zasiadki był spory, tak więc szybki wybór między trzema wodami: Goplanica, Nekielka, Starorzeka. Padło na Goplanicę. Tydzień przed planowaną od dawna zasiadką na Krążnie wylądowałem na Goplanicy. Niemal dokładnie rok po wizycie w Boże Ciało 2015.


Za dużo rozpisywać się nie będę. Ogólnie to bez szału ?! 2 ryby wyjęte, 2 spięte w trzcinach. Wypad jednak udany chociaż pogoda mogłaby być lepsza. Wiało i było chłodno. Dopiero jak się zbierałem to zrobiło się ciepło i bezwietrznie. 

Aaaa zapomniałbym o ciekawej sytuacji. Po zjedzeniu obiadu mam strzał na zestawie wywiezionym pod trzciny. Niestety po kilku minutach wyplątywania karpia z trzcin, żyłka nie wytrzymuje i przeciera się na którejś z trzcin. Wracam z zestawem i mam branie na kolejnej wędce wywiezionej ok 200m pod trzcinową wysepkę. Daję żonie wędkę to potrzymania a sam wsiadam w ponton, który miałem po drugiej stronie cypla. W tym momencie żona krzyczy, że jest branie na kolejnej wędce !! Wiosłuję co sił. Stwierdzam, że karp z brania przy trzcinach i tak bankowo sieci już w trzcinach i niech tam czeka na mnie. Biorę wędkę co było branie blisko. Ku mojemu zdziwieniu nie czuję zbytniego oporu, Okazuje się, że mega płoć skusiła się na zestaw :) Żałuję, że nie miałem miarki bo z chęcią bym ją zmierzył. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego płociska ;) 


PS. Zadziwia mnie fakt jak to niektórzy mają w głębokim poważaniu innych !! Miejscowy karpiarz, który przyjechał dzień wcześniej na stanowisko obok, perfidnie wywiózł swoje zestawy w obszar mojego stanowiska i na moją uwagę w jego kierunku, jedyne co zrobił to odwrócił się do mnie tyłem !! Koleś który nad tą wodę ma 5km i może w każdej chwili tu przyjechać wypiął się na  mnie. Jadę 300km tylko po to aby oglądać chamstwo i prostactwo !! Na szczęście miałem i tak sporo wody do obłowienia i stwierdziłem, że z "koniem kopać się nie będę". Na pochybel ... wiadomo co i komu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz