wtorek, 3 maja 2016

Pół majówka 2016 - Krzyczki

Po spontanicznej i niezbyt udanej majówce w 2015 roku postanowiłem, że w 2016 musi być to lepiej zaplanowane. Już w grudniu 2015 zrobiłem rezerwację stanowiska na łowisku Krzyczki. Miałem ciężki orzech do zgryzienia czy wybrać stanowisko 12 czy tzw. zatokę. Zatoka jest płytka, max 1m, a biorąc pod uwagę, że jesienią było tam tylko 30cm to również wielką niewiadomą było ile wody przybędzie po zimie. Dlatego też wybrałem 12. Stanowisko na lewo od zatoki. Założyłem sobie, że jeżeli nawet przybędzie wody i będzie ciepło to ryba z głębszej wody będzie szła na zatokę i będzie musiała przedrzeć się przez moje zanęcone "zasieki". 


No cóż założenie prawidłowe ale sprawdziłoby się 2-3 tygodnie temu ;) Teraz było za późno bo ryba już siedziała na zatoce :P
Miałem jechać na całą majówkę ale niestety 2 maja musiałem zjawić się w pracy. Po nieudanym starcie w zawodach na Uroczysku Karpiowym miałem duże ciśnienie aby coś w końcu złowić i zamiast w sobotę z rana spakowałem karpiowe klamoty oraz żonę do auta i po 22ej pojechaliśmy na łowisko. Na miejscu byliśmy po 23ej. Szybko rozłożyłem namiot i śpiwór oraz odpaliłem farelę. Żona poszła spać, a ja rozkładałem wędki. Po godzinie 1ej wędki były w wodzie. Posiedziałem do 2ej w nocy i też poszedłem spać. O 4ej nad ranem obudziły mnie 2 piki centrali oznajmiające opad. Olałem to bo wcześniej było kilka pików. jednak po chwili centralka zasygnalizowała paroma pikami kolejne szarpnięcia. Wyskoczyłem i patrzę, że hanger "przytulił" się do sygnalizatora. Zaciąłem i po dość długim holu (ryba nadzwyczaj silna jak na swoją wagę) miałem rybę w podbieraku. Włożyłem ją do worka na ranne focenie.


Od rana było ładne słońce więc przed południem poszedłem zobaczyć co słychać na zatoce. Idąc po mału wzdłuż brzegu zacząłem "pluć w mordę”, że jednak nie wziąłem tego stanowiska !! Przy moście zaobserwowałem 3 karpie. Idąc dalej zauważyłem zmąconą wodę, ewidentnie coś żerowało w dnie. Jak już doszedłem na koniec zatoki to szczena mi opadła. Cała masa karpi !! Tupnąłem kilka razy nogą w pomost i momentalnie te wszystkie karpie zebrały się do ucieczki robiąc przy tym niezłą falę i mącąc całą wodę na zatoce. Niestety w recepcji nie pozwolili mi zmienić stanowiska twierdząc, że ktoś jednak przyjedzie na zarezerwowaną zatokę. W takim razie zwinąłem jedną wędkę, zrobiłem PVA i posłałem zestaw w okolice końca zatoki. Podnęciłem trochę ziarnami i czekałem. Wróciłem do siebie na stanowisko i po ok godzinie na centralce mam 2 piki. Patrzę na wędki ale żaden sygnalizator się nie świeci. 


Po chwili ostry odjazd i już wiedziałem o co kaman ;) sprintem niemal szybkim jak Bolt dobiegłem do wędki na zatoce !! Złapałem za szpulę i na siłę idąc do tyłu wyciągnąłem karpia z zatoki na otwartą wodę. Mimo ciut większej wagi od pierwsze karpia nie walczył zbyt mocno i szybko zawitał do podbieraka. 


Zarzuciłem po raz kolejny wędkę. Brania się nie doczekałem bo przyjechał karpiarz na to stanowisko. No i co mogę powiedzieć ? Do niedzielnego poranka złowił ok 10 karpi w tym 2-3 sztuki 15-16kg !! A jak z nim rozmawiałem to powiedział, że mocno się obawiał tak płytkiego stanowiska na tak wczesną porę ;)

Ja niestety do końca zasiadki nie doczekałem się już żadnego karpiowego brania. Natomiast w niedzielne popołudnie wziął taki mały wąsacz :)



Wziąłem ze sobą matchówkę w nadziei na „zabawę” z karasiami i linami. Niestety duże ilości płoci nie pozwoliły mi się z nimi spotkać i po złowieniu kilku tłustych płoci 20+cm odechciało mi się już je łowić ;)

Wypad mógłby być lepszy ale nie ma co narzekać ;) Ważne, że trafiły się 2 karpie. Wagowo nie duże ale po fatalnej przygodzie na Uroczysku Karpiowym wróciła mi wiara w to całe karpiowanie :)

Za tydzień jadę z ojcem na nockę na PZW. Może coś uda się złowić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz