wtorek, 12 sierpnia 2014

Karpiowy czerwiec - część 3 - Krzyczki

Tydzień po zasiadce na Goplanicy, a następnie zawodach na Krążnie mieliśmy zarezerwowane miejsce na Krzyczkach. Małej ale dość urokliwej wodzie w okolicach Warszawy. Mieliśmy tam jechać we trzech: ja, Marcin i Tomek. Początkowo miało to być typowo towarzyskie spotkanie z nastawieniem aby przy okazji coś połowić. Ponieważ z Marcinem udało nam się odnieść sukces na zawodach to dodatkowo postanowiliśmy na Krzyczkach uczcić to !! :)


 Pierwszy nad wodę zajechałem ja. Wyjechałem w piątek po pracy i na miejscu byłem ok godziny 20ej. Od razu pierwsza miła niespodzianka - można ponownie podjechać autem pod stanowisko i się wypakować. Mimo iż zaczynało się ściemniać co raz bardziej to nie spieszno mi było z zarzucaniem zestawów. Obejrzałem sobie nie wielki obszar wody jaki mieliśmy na nas trzech aby wybrać w miarę dobre miejsca pamiętając przy tym, że coś musi zostać jeszcze dla Marcina i Tomka ;)

Im dłużej wpatrywałem się w wodę tym więcej spławów widziałem. Mętlik miałem niesamowity w końcu postanowiłem, że nie ma sensu tyle kombinować. Na tak małej wodzie ryba musi być wszędzie !

Zmontowałem zestawy i sruu do wody. Dojechał Marcin. Oj ciemno już było. Szybko rozłożył namiot i wędki. Ja w tym czasie rozpaliłem grilla bo kiszki zaczynały nam grać marsza. W momencie jak kładłem mięso na ruszt mam odjazd ! Ryba ładnie walczyła w końcu skapitulowała. 8kg karp po dość sporych przejściach (dużo ran na ciele) ląduje w podbieraku. Szybka fotka, odkażanie i wraca do wody.


Z lodóweczki wyjęliśmy schłodzone WD40 no i na rozmowach zeszło nam się do białego rana ;) Sąsiedzi ze środka wody zabalowali fest ! Nad ranem mieli odjazd, który trwał i trwał a oni spali i spali ;) W końcu się wytelepali i rozpoczęli hol. Nie wiem czy rybka trafiła do podbieraka, wiem natomiast, że jak zapraszaliśmy ich na kielicha to nie mieli ochoty :P

W sobotę dojechał Tomek. Szybko zajął to co mu zostało z dostępnych miejsc i przywiózł nam zimne piwka. Pssssttttt siedzimy i się delektujemy ;)

Po południu dojechała na rowerze moja żona. Postanowiła zrobić sobie wycieczkę. Pociągiem z Warszawy do Modlina, a z Modlina rowerem do nas na Krzyczki. Poszedłem z nią na obiad. Wracając z obiadu zaczęło lać i przyszła burza ! Ja jadłem obiad, a chłopaki łowili ryby ;) wpierw Tomek i dosłownie chwilę po Tomku na mojej wędce karpika wyholował Marcin.


Lało i lało, a żona rowerem miała wracać. Postanowiła zostać na nockę i wrócić jutro rano. Dla mnie oznaczało to spanie na złączonych fotelach :) Do wieczora odnotowałem dwa brania. Jeden karp się spiął i wyholowałem ponownie tego samego co dzień wcześniej z tego samego miejsca ;) ponownie walczył jak duża sztuka. Chyba mu posmakowały moje kulki :P


Marcin dołowił kilka mniejszych karpików. Tomek pełen nadziei czekał na odjazd. W miejscu gdzie miał dwa zestawy bąblowało że HEJ !!

W końcu nadeszła nocka. Nie pospałem zbytnio. raz, że kimanie na złączonych fotelach nie było wygodne a dwa, że odnotowałem trzy brania ;) dwie rybki wyjęte ale bez rewelacji jeżeli chodzi o wielkość. Nad samym ranem branie miał Tomek. Okazało się, że karp pływał z zerwanym zestawem z koszykiem zanętowym i zahaczył o zestaw Tomka. Oprócz koszyka był jeszcze jakiś drugi urwany zestaw. Na szczęście dało rade go wyholować i uwolnić od tego badziewia. Poszliśmy dalej spać. W pewnym momencie obudziłem się i słyszę charakterystyczne pikanie moich starych sygnałków ale centralka jest cicho czyli to nie umie. W końcu słyszę jak Tomek krzyczy, że mam branie !! Jedną wędkę (nowy nabytek prologic C2 10") postawiłem w rogu w nadziei, że może coś tam będzie no i było. Niestety karp przepłynał pod kładką i nie bardzo było co zrobić. Wpadłem na pomysł. Na Krzyczkach stoi przy brzegu łódka bez wioseł. Przytargaliśmy tą łódkę. Za wiosło posłużył nam kołek. Dopłynęliśmy do kładki z Tomkiem i się okazało, że karp jest jeszcze na haczyku. Siłowym holem przeciągnąłem go spod kładki na otwartą wodę. Muszę powiedzieć, że był to kolejny bojowy i waleczny karp. Praca wędki jak i kołowrotka mi się bardzo spodobała. Dlatego na sezon 2015 dokupuję komplet ;) Fajny karpik 8kg został wyholowan.




W południe kiedy namioty nam wyschły po nocnych deszczach spakowaliśmy i pojechaliśmy do domu. Plan został zrealizowany. Było i towarzysko i rybnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz