Za jakiś czas dojechał Marcin. Zrobiliśmy kurs do sklepu po zapas trunków złocistych i kontynuowaliśmy wieczorek integracyjny z innymi. Za ciepło wieczorem nie było. W końcu zmęczenie wygrało i trzeba było iść spać. A gdzie ? Niestety w samochodzie. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu wyjmować rzeczy z aut aby dostać się do namiotów i łózek i na te kilka godzin je rozkładać. Wygodnie nie było ale przynajmniej ciepło. Wstaliśmy ok 7ej. Inne ekipy zaczęły się zjeżdżać. Z Marcinem zrobiliśmy kurs dookoła łowiska aby rzucić okiem na stanowiska.
Od razu naszą uwagę zwróciły dwa stanowiska. Pierwsze to 13. Tego stanowiska nie chcielibyśmy wylosować. Baaardzo mało miejsca na namioty i wysoka trawa na podmokniętym terenie. Drugie stanowisko miało numer 17. No super miejsce ! Trawa ładnie skoszona i długi pomost, a co najważniejsze najbliżej do podwodnej wyspy, o której marzył chyba każdy startujący aby móc tam zarzucać zestawy ;)
Wypłynęliśmy sondować. Znaleźliśmy dwa fajne miejsca ok 40m od brzegu gdzie Marcin miał kłaść zestawy.
Godzina 15:00. Wszyscy zaczęli zarzucać zestawy. Po zarzuceniu dookoła łowiska rozległ się charakterystyczny dźwięk psssssttttt ;) My z Marcinem również postanowiliśmy delektować się zimnym piwkiem.
Wróćmy do stanowiska 13. Pamiętacie jak pisałem, że nie chcielibyśmy go wylosować ? Około godziny 20ej zmieniliśmy zdanie :P W ciągu dosłownie 10 minut ekipa Nash'a miała 4 brania. 3 ryby wyjęli, a czwarta się spięła. Każdy dookoła pomyślał, że trafili na "żyłę złota". Jak się potem okazało były to jedyne brania jakie odnotowali do końca trwania zawodów !
Rzucanie pod wyspę było strzałem w dziesiątkę ! Po drugiej nocy byliśmy liderami ! Taka sytuacja utrzymywała się do ostatniej doby zawodów. Mieliśmy ponad 20kg przewagi nad drugą ekipą. I tu nastąpiła "tragedia" :) Chłopaki z Raf-Mix'a w ciągu dosłownie 4h wyciągnęli cztery piękne i duże ryby w tym rybę zawodów ok 18kg karpia. Mieli ok 60kg ryby, a my ok 42kg. Z Marcinem postanowiliśmy wziąć się w garść i coś w końcu dołowić. No i stało się. Marcin wieczorem dołowił karpia 7,40kg. Potem niestety niewymiarowy amurek 2,6kg. Brakowało nad nadal ok 12-13kg do wskoczenia na I-sze miejsce. Postanowiłem, że w niedzielny poranek wstanę o 4ej aby przerzucić wędkę, na którą póki co nie zanotowałem brania. Przygotowałem PVA i sruuu w inne miejsce na wariata licząc na fuks, że coś weźmie. W momencie kiedy odłożyłem wędkę na drugiej mam opad. Zwinąłem luz, przyciąłem i jest !! Krzyczę do Marcina, że mam rybę. Marcin początkowo nie wierzył. Jak to ? Dopiero co zarzuciłeś i masz rybę ?! ;) Baaardzo spokojny hol aby nie stracić ryby. Chłopaki z Raf-Mix'a którzy siedzieli naprzeciwko mieli podwyższone ciśnienie. Wiedzieli, że mamy do nich nie dużą stratę i w dodatku holujemy rybę ;) Niestety do zakończenia zawodów nie dołowiliśmy już nic i w ostatecznym rozrachunku zabrakło nam ok 4kg do zwycięstwa.
Z Marcinem złowiliśmy ponad 55kg ryb i zajęliśmy drugie miejsce. Szczęśliwe losowanie pozwoliło nam stoczyć fajny bój i zabrać ze sobą miłe wspomnienia z tej edycji zawodów.
- bon na 1500zł
- dwie wędki rzutowe Anaconda Antigua
- pellet CarpFood
- kulki Jet Fish
- kulki haczykowe Imperial Baits
- fajną "szkatułkę" od Raf Mix'a
- no i statuetkę ;)
Muszę przyznać, że zawody to nie zwykła zasiadka. Może gdybyśmy mieli słabe miejsce i nic nie łowili to nie byłoby ciśnienia. Od momentu kiedy zaczęliśmy prowadzić zaczął się stres, że warto by było to wygrać i dowieźć prowadzenie do końca. Nie udało się ale uśmiech na naszych twarzach i zadowolenie długo nas nie opuszczały ;)
Postanowiliśmy z Marcinem uczcić nasz sukces. Razem z kolegą Tomkiem umówiliśmy się na następny weekend na Krzyczkach aby oprócz świętowania móc również coś przy okazji połowić. Cały plan zrealizowaliśmy, ale o tym w trzeciej części trylogii czerwcowych zasiadek ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz