czwartek, 3 lipca 2014

Karpiowy czerwiec - część 1 - Goplanica !

Jak już wcześniej wspominałem czerwiec zapowiadał mi się wyjątkowo udanie jeżeli chodzi o karpiowe zasiadki. Już jesienią 2013 roku razem z Marcinem zapisaliśmy się na zawody (V Puchar Sklep-Karpiowy.PL) organizowane przez Przemka Bździucha. Zawody odbyć się miały na łowisku Krążno. Jest to ponad 400km od Warszawy. Daleko ! Stwierdziłem, że szkoda jechać taki kawał drogi i, że warto tuż przed zawodami odwiedzić jakąś wodę dość blisko Krążna. Wybór padł na Goplanicę. Plan był idealny ! Z Warszawy do Elbląga 300km. Następnie z Elbląga na Krążno 150km. Razem wychodzi 450km, czyli tyle ile bezpośrednio z Warszawy na Krążno.


 Z chłopakami (Bartek, Przemek i Artur) wyjechaliśmy z Warszawy po 22iej. Akurat trwał mecz otwarcia Mistrzostw Świata. Żałowałem, że nie mogłem go obejrzeć ale chęć jak najszybszego dotarcia na Goplanicę była silniejsza ;) Nie narzucaliśmy tempa. Przemek jechał z Arturem Seatem Inca, który powyżej 100km ledwo szedł. Dzięki temu pobiłem rekord w spalaniu ;) oje auto pierwszy raz zeszło do średniego spalania 5.1l/100km ouch

Nad wodą byliśmy jak było jeszcze ciemno. Piwko, gadka i się rozjaśniło. Pompowanie pontonów i wio "wożenie" rzeczy na sam koniec łowiska na nasze stanowiska. Na dwóch kursach się nie skończyło.

 
Rzut oka na naszą "zatokę".




Jest to bodajże najtrudniejsza część zbiornika. Bardzo dużo zaczepów w wodzie ogranicza możliwość wygodnego rozstawienia zestawów. Wbrew pewnym opiniom wcale nie jest tam tak płytko ! pływając pontonem i sondując dno znaleźliśmy miejsca o głębokości 2,5m, ale również wypłycenie na 1,2-1,5m.

Zatoka jest idealnym miejscem na zasiadkę przy sprzyjającej pogodzie tj. słońce i ciepło. Ryba wchodzi na płytsze rejony zatoki i wygrzewa się. My niestety nie trafiliśmy z pogodą. Pierwszego dnia w nocy zaczęło padać i końca nie było widać. Lało i lało. Dzień przed odjazdem dopiero się rozpogodziło i gdy wyszło słońce w zatoce pojawiły się karpie.


Od razu pierwszego dnia po kilku godzinach od wywiezienia zestawów, z popołudniowej drzemki wybudził mnie odjazd. Ryba niestety weszła w zaczep. Popłynęliśmy z Bartkiem spróbować odplątać zestaw. Jak się okazało ryba weszła w aż 4 zaczepy ! Z trzech zaczepów udało nam się wyplątać plecionkę. Na czwartym polegliśmy. Trzeba było uciąć strzałówkę. Dopiero wtedy mogliśmy wyjąć zestaw. Ryba musiała się mocno szarpać bo urwany był przypon !



I to było moje jedyne branie aż do ostatniej nocki zasiadki. Nie wiem jak to możliwe ale pływając rankami z kamerą w miejscach nęcenia nie było ani jednej kulki na dnie ! Wszystko zostało wyjedzone a brania się nie doczekałem. Kombinowałem z przyponami na różne sposoby i nic. Zagadka jakich mało ! 


Ostatniej nocki uratowałem honor. Z tej "kołkowej" części wyciągnałem fajnego pełnołuskiego karpia 11.9kg ;)



Oczywiście nie obyło się bez płynięcia po rybę. Wszedł w zaczepy i na szczęście tym razem to ja byłem górą ;)

Co połowili inni ?? No muszę przyznać, że bardzo ładnie ! ;) Szczególnie Przemek. Z miejsca gdzie podczas kwietniowego wypadu złowił dwa karpie miał kilkanaście brań. Połowa zakończyła się spinkami w zaczepach. Bartek doczekał się w końcu swojego pierwszego karpia pełnołuskiego z Goplanicy ;) Artur złowił "chińskiego" karpia i chyba dostał dobrą lekcję pokory jeżeli chodzi o łowienie na Goplanicy ;)

We wtorek do południa byliśmy spakowani i ruszaliśmy w drogę. Chłopaki do Warszawy, a ja na Krążno gdzie wieczorem spotkałem się z częścią osób biorących udział w zawodach oraz Marcinem moim kompanem w team'ie ;)

A co się działo na Krążnie ?? O tym będzie w drugiej części ;)

Na zachętę takie foto ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz